Usługa języka migowego
A A A
Instagram Facebook YouTube

Czesław Radzki „Własną drogą”

kurator Artur Winiarski

 

Ja maluję

Czesław Radzki od zawsze kroczy własną drogą. Robi malarstwo odmienne, całkowicie osobne, pozbawione jakichkolwiek zapożyczeń, wolne od wpływów artystycznych mód i zapotrzebowań krytyczno-kuratoryjnych. Choć jest dzieckiem swoich malarskich czasów i w jego twórczości rezonują echa różnych malarskich zjawisk i atmosfer: informelu, abstrakcji lirycznej, surrealizmu, wrażliwości na kolor czy polimorficznych zastosowań malarskiego znaku – symbolu, nigdy nie popłynął z konkretnym nurtem, nie należał do żadnych grup artystycznych i nie da się go przypisać do któregoś z kierunków. Jest przede wszystkim sobą. Mijały mody, tendencje i trendy, nawet w międzyczasie kilkakrotnie ogłaszano śmierć malarstwa, a Czesław chadzał własnymi ścieżkami z dala od ubitych traktów oczywistości. Kierował się zawsze własnym kompasem – wyczulony na zjawiska niezauważalne dla innych, zbyt intymne, ukryte, niedostrzegalne, podpowierzchniowe, których wydobycie i uniesienie do rangi obrazu malarskiego stało się cechą szczególną jego twórczości. Jest to malarz osobny, w swej postawie wręcz offowy, często niezrozumiany i pomijany. Jego malarska opowieść brzmi delikatnie, a twórcza lira pobrzmiewa jak w piosence z epoki, w której debiutował: „When my guitar gently weap” Beatlesów. Ten liryczny klimat obrazów Czesława nie odbiera im jednak wielkiej siły działania czysto malarskiego. W jego obrazach występują tak niezwykłe połączenia kolorów, świateł, plamek pigmentu, szlachetnej malarskiej materii i form tworzących znaki, które z miejsca sygnalizują, że dzieje się tu coś niezwykłego, coś całkowicie odmiennego. Każdy obraz Czesława to nowy, niezwykły świat. Nowa przygoda. Nowa malarska fantazja. Intrygujące poszukiwanie malarskich przeżyć wspartych wielką wiedzą, doświadczeniem oraz intuicją, dzięki której stworzył własny, niepodobny do innych system malarskich, z pozoru wydawałoby się prostych znaków, stanowiących „sygnały rzeczy, na poły symboliczne, na poły konkretne”. (Zbigniew Taranienko, w: ASP W / WM15), układających się w jego osobisty malarski język, opisujący więcej niż tylko to, co widzimy. Ptaki bez głów, ważki, pająki, muchy, spirale, włochate owale, wachlarze, piramidy, żółwie, drzewa, kosmiczne pejzaże i wiele innych malarskich bytów tworzą enigmatyczne malarskie emblematy: znaki, symbole, które pełnią zwodniczą rolę kluczy do autorskiej metafory, którą posługuje się Czesław. Zwodniczą, bo tej metaforyki nie należy objaśniać, tylko odbierać. Malarstwo to jest rodzajem transmisji i albo mamy odbiornik, by ją przyjąć i zaakceptować, albo nie. Balthus stwierdził, że: „obrazów nie daje się wyjaśnić słowami”. Miał wiele racji. W przypadku tego malarstwa jest to szczególnie przeciwskuteczne, ale też i bezcelowe.  Jest to bowiem czysta malarska transmisja emitowana wyłącznie językiem malarstwa: znaków, kolorów i świetlistości, która wytwarza własną magię, nie dającą się racjonalnie objaśnić. A gdyby nawet ktoś próbował, szybko ugrzęźnie na mieliznach nieprzekonywujących sformułowań. Był już Czesław porównywany do szamana, a jego wyobraźnia malarska nazwana została kotłem czarownika. Z interpretowaniem malarstwa Czesława jest jak z niektórymi aspektami pojmowania świata przez tubylcze plemiona w Papui Nowej Gwinei, opisanym przez Bronisława Malinowskiego. Katububula – czyli jaja w języku  triombrandzkim, nie mają zgodnie z przekonaniem tubylców żadnej funkcji fizjologicznej. Są wyłącznie ozdobą. Cała zaś seksualność człowieka mieści się w ich rozumieniu w nerkach. Na nic się tu nie zdadzą próby przekonywania, wsparte nauką i medycyną. (Bronisław Malinowski, Zwyczaj i zbrodnia. Życie seksualne dzikich).

– Ja maluję – zawsze odpowiadał Czesław, gdy ktoś go pytał, by się dowiedzieć o te sprawy. Sprawy malarstwa.

Artur Winiarski         

 

 

 

(…) „ Każda rzecz podpadająca pod zmysły, w której

 wieczna idea łączy się z przemijającą materią wskazuje 

na to co wieczne i w ten sposób staje się „symbolem” w       

znaczeniu najbardziej pierwotnym.” (…)

DOROTHEA FORSTNER

od Autora

Podstawowym środkiem ekspresji jest dla mnie język abstrakcyjnych znaków syntetycznych komunikujących o przeżyciach, pragnieniach
i  tęsknotach, nie bez znaczenia jest także materia malarska i kolor.

Symbol jako środek wyrażania nie do końca uświadomionych  myśli i emocji towarzyszy człowiekowi od zarania dziejów. Wszelkie dziedziny sztuki w tym malarstwo stały się obszarem zaszyfrowanych wieloznacznych treści. Człowiek od początku swojego istnienia wypowiada się poprzez symbol. U podstaw symbolizmu leży przekonanie, że świat materialny poznawalny rozumem i zmysłami nie jest jedyną realną rzeczywistością. Poza nią istnieje jeszcze inna przestrzeń, głębsza i bardziej skomplikowana. Jest to świat uczuć metafizycznych, niepokojów i lęków egzystencjalnych drzemiących  gdzieś głęboko w naszej  duszy. Nie sposób go poznać rozumem ani wyrazić językiem służącym do definiowania konkretnych rzeczy. Poczucie bezradności wobec nazywania poza zmysłowej duchowej rzeczywistości, wymusza poszukiwanie innych środków przekazu, które są w stanie ujawnić i wyrazić to, co po za nimi. Symbol nie nazywa ukrytych sensów w sposób jasny i definitywny. Zazwyczaj tylko sugeruje, gdyż z założenia jest zagadkowy, chwiejny i niepewny. Pozostawia odbiorcy przestrzeń do samodzielnej interpretacji.

Nigdy nie próbowałem utożsamiać się z jakąś grupą lub podążać za aktualnymi modami, zawsze starałem się tworzyć w ciszy i skupieniu wyznając własne prawdy postrzegania świata i przekładania go na język malarski.

Mojej twórczości nie należy odczytywać w sposób dosłowny, należy w niej odnaleźć treści, z którymi się utożsamiamy.

Czesław Radzki

 

Wernisaż. Od lewej: Ryszard Ługowski, Czesław Radzki, Artur Winiarski